Co tu dużo pisać, zadomowienie się Tess i Andrew poszło dość szybko i sprawnie. Przestrzeń w kuchni wreszcie zaczęła oddychać. Przybyły także liczne dodatki, które tworzą typowy domowy klimat. Sielanka domowego ogniska trawa tu całą gębą i na razie nie ma co liczyć na aferę. Andrew właśnie powrócił z zakupów, zapełniając lodówkę w najbardziej podstawowe produkty. W chwili gdy chciał zakomunikować swojej dziewczynie, że ma zaplanowane zajęcia poza domem, rozległ się dźwięk telefonu. Tess odruchowo chwyciła za aparat leżący na stole.
- Słucham - zadowolonym tonem powitała rozmówcę.
Andrew lekko zaniepokojony rozmową Tess, zaczął bić się z myślami czy jego plany na wyjście z chłopakami dojdzie do skutku. Ewidentnie wywnioskował z jej rozmowy, że szykował się nalot babińca.
- Odwiedzą mnie dziewczyny - powiedziała Tess.
- No to fajnie, będziecie miały babskie spotkanie ja wybijam z domu - oznajmił Andrew.
Tess: Dobrze Kocie, przecież wiem co planujesz, twój strój i piłka do kosza w korytarzu od rana symbolizowała mi, że nie spędzimy razem popołudnia.
Andrew: Jestem pełen podziwu jaka jesteś dla mnie wyrozumiała. Myślałem, że każesz mi zostać.
Tess: Przestań, wiem czym dla jednego faceta jest towarzystwo kliku rozplotkowanych kobiet.
- Poza tym, przy Tobie plotki nie mogły by być już takie soczyste - odrzekła z żartem.
Andrew: Dobrze Kitek, to ja jeszcze zaliczę mały prysznic i ulatniam się.
("Kocie" i "Kitek" to przezwiska jakie wymyślili sobie gołąbki by jeszcze bardziej gruchać).
Minęło 20 minut:
Tess: Kocie, twoja woda. Pozdrów ode mnie chłopaków.
Andrew: Kitek co ja bym bez ciebie zrobił, specjalnie ją kupiłem a bym zapomniał. Typowy ze mnie blondyn - zażartował.
Tess: Ograj ich wszystkich, mój sportowcu.
Tess przysiadła sobie na chwilę. Wpatrując się w miskę świeżych warzyw i owoców zamyśliła się. Ten lekki letarg przerwał jej nagle dzwonek do drzwi.
Din don!
Tess: Witajcie moje drogie! Czy już taka wiosna, że wy tak lekko poubierane?
- Kurtki zostały w aucie, po co miałyśmy taszczyć ze sobą bety - odpowiedziała Donna.
Alek: Mamy dla Ciebie Twoje ulubione kwiaty, mam nadzieję, że macie już jakiś wazon?
Tess: Jasne, że mam, dostałam dwa od Mili.
Tess poprosiła dziewczyny do salonu.
- To jest mój mały kącik wypoczynkowy, to właśnie ten zestaw kupił Andrew bez mojej wiedzy - powiedziała.
Donna: Dla mnie fajne, lubię takie kolory. Już teraz wiem co kupić przy kolejnej wizycie.
Alek: Dobrze, że nie kupiłam Ci tej lampy, bo widzę, że już ją masz.
Dziewczyny rozsiadły się wygodnie poruszając różne tematy.
- Ogólnie fajny domek, ale salon w porównaniu z kuchnią, trochę mały - powiedziała szczerze Alek.
- Alka, ty to jesteś dyskretna, nie mówi się takich rzeczy gospodyni - wtrąciła Donna.
Alek: Przecież nic złego nie powiedziałam, stwierdziłam tylko fakt.
Tess: Spokojnie Donna, nie mam żalu do Alek, my już myślimy z Andrew o jakiejś rozbudowie salonu.
Alek: Znamy się już tyle czasu, że wydaję mi się, że taka szczerość nie jest czymś nie ma miejscu.
Tess: Jasne, czasem opinia przyjaciela otwiera szerzej horyzonty.
Dyskusja trwała w najlepsze, temat poganiał temat. Słodkości na talerzyku kilka razy zostały doniesione.
Nagle w saloniku pojawiła się Barbie, trochę zaskakując dziewczyny okrzykiem.
- Czołem laski! - z entuzjazmem przywitała się Barbie.
- Słyszę, że spotkanie owocuje w żywe dyskusje, co mnie ominęło?
Barbie: Pani tego domu proszona jest do odbioru prezentu!
Tess: Magnetofon! Dzięki moja droga, ale nie potrzeba było tyle się wykosztowywać.
Barbie: Potrzeba czy nie potrzeba to ja już sama wiem - odrzekła z pewnością w glosie.
- Tobie i naszemu spotkaniu nad morzem zawdzięczam swój byt z drużynie Model Muse.
Tess: Szok, ale to już było dawno. Za trzy miesiące będzie rok czasu jak się poznałyśmy.
Tu możecie zobaczyć pozanie.
Wtem! Donna wyjęła kolejny sprzęcik i wykrzyczała.
- A tu kolejny prezent do kompletu. Jest też kamerka!
Tess: Dziewczyny jesteście kochane naprawdę nie trzeba było!
- My to miałyśmy zaplanowane z Baśką już dużo wcześniej - poinformowała Alek.
Donna: Stańcie teraz ładnie, nagram nasz pierwszy film.
Jeśli ktoś jest ciekawy jaka muza leciała z magnetofonu który przyniosła Barbie. Zapraszam do posłuchania.
Klasyk z lat 80 słynnej grupy Barbie and the Beat , ale przecież to Barbie więc nie mogło być inaczej.
Tak zakończyło się babskie spotkanie.
Pamiątkowa fota na koniec!
No i kolejny odcinek :) babskie spotkanie - też takiego oczekuję :) widzę, że detali coraz więcej - fajniutkie są kwiatki :)) no i oczywiście zdjęcia! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFaktycznie duża zmiana :) zrobiło się tak przytulnie, widuję ten domek do dziś na aukcjach ale zawsze obawiałam się że będzie w nim za mało pola do manewru, Ty jednak świetnie sobie z tym radzisz :) mam wrażenie że widzę wnętrza nie jedynie plastikowe ścianki.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLedwo miną tydzień, a tu proszę, Tess i Andrew już się całkowicie zadomowili. Aż nie mogłam oczu oderwać od zdjęć pełnych żywych kolorów.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobały mi się kwiaty, które przyniosły Alek i Donna. Tak zawiało wiosną. Czy one są z modeliny, plastiku, czy innego tworzywa?
Joluś, łodygi wykonane są z plastiku a kwiaty z materiału. Wyglądają bardzo realistycznie.
UsuńWspaniale się urządzili :). Akcesoria super :)
OdpowiedzUsuńSuper umeblowane mieszkanie. A ile akcesoriów. Piękne zdjęcia!!!
OdpowiedzUsuńWidzę, że rzeczywiście zgromadziłeś trochę skarbów, świetne ujęcia :)
OdpowiedzUsuńAle wiosennie, kolorowo i przytulnie zrobiło się w tym domku.
OdpowiedzUsuńFajny dzień spędziła Tess z przyjaciółkami.
Ciekawe czy Andrew ograł J M R ??
Mam nadzieję, że będzie ciąg dalszy...
Pozdrawiam
Widać, że dobrze im w mieszkanku.:)
OdpowiedzUsuńFajne zdjęcia.
Jak przytulnie i kolorowo w tym domku...
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że Andrew poszedł z chłopakami zagrać w kosza, bo babskie popołudnie było babskie w 100%. I do tego jeszcze fotka na koniec;)
Super!:)
Mi też się podobają dodatki, zwłaszcza kwiatki i jedzonko.
OdpowiedzUsuńFajne butki mają bohaterki, ciekawi mnie w którym "mediolańskim butiku" były kupione ;-)
No i te hiciory z barbiowej listy przebojów.
Pozdrawiam
Prawdziwa sielanka :) a Tess jaka wyrozumiała dla Andrew :D ideał małżonki :D
OdpowiedzUsuńDzięki wszystkim za odwiedziny oraz zostawienie śladu po swojej obecności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witam z Hiszpanii: Kocham swoją Tess i Andrew. Zawsze miej przy sobie doskonałe ubrania do każdej sytuacji.Kosz owoców jest real.Tambiñen kocham Donna. Gratulujemy historii i zdjęć. Piękne. Jesteśmy nadal w blogu kontaktowego do bloga
OdpowiedzUsuńjak miło,jak sielsko,anielsko :) i wiosennie!
OdpowiedzUsuń